Lipno Night Sprint
by Jiří Novák • May 4th, 2023

Po niespełna dwóch latach seria wyścigów powróciła do tradycyjnej już lokalizacji na południu Czech. Ofert było bardzo dużo, można było wybrać Sprint, który był częścią regionalnego cyklu CEU, Charytatywny, wieczorny Sprint, potem Super i 12-godzinny Hurricane Heat w niedzielę i oczywiście biegi dla dzieci przez cały weekend . Powspominajmy więc trochę jak to wyglądało w ostatni weekend kwietnia w Lipnie.

Prognoza pogody obiecywała absolutnie wszystko, co możliwe, więc znowu niespodzianka do ostatniej chwili, która zaowocowała nieco większą objętością mojego bagażu. Lepiej przygotowani niż zaskoczeni, to wiemy. Z różnorodnej oferty wybrałem nocnego Sprinta (po zeszłorocznym doświadczeniu w Litovli nie mogłem się oprzeć) oraz Sunday Super. Włączmy więc wehikuł czasu i przenieśmy się z powrotem do sobotniej nocy.

Ponieważ jest to wigilia palenia czarownic, organizatorzy to wykorzystali i zachęcili uczestników do przybycia w maskach i strojach. Wielu z nich podjęło rękawicę i można było zobaczyć sporo przebrań - niektóre naprawdę niesamowite. Nie trzymałem basu w tym kierunku, bo (jak to mój dobry zwyczaj) pakowałem się na weekend na ostatnią chwilę i zupełnie o tym zapomniałem. Ale w tamtym momencie nie wiedziałem, że sam wyścig zajmie się dla mnie mniejszym przebraniem.

Jest 20:20 i zaczynamy! Wciąż jest zmierzch. Start pod górę, jak to jest tutaj w zwyczaju, a potem do lasu na pierwszy zestaw przeszkód. Popołudniowy bar z małpami całkiem nas zmoczył, więc o wiele więcej osób niż zwykle kończy w strefie burpee. Poza mną. Podobnie wygląda to na belce, która jest trochę dalej. Zaczyna się świetnie! Mamy jednak jedną specjalność na równoważni - strefę burpee pod górę po stromym zboczu. Nigdy nie widziałem czegoś takiego na wyścigu. Ku mojemu zdziwieniu nie było to takie proste jak myślałem. A do tego sporo ostrych kamieni, które zadbały o wspomnianą mini-maskę - dzisiaj będę na Bloody Knee!

Po równoważni następuje seria przeszkód typu Z-wall, worki z piaskiem, atlas i wspinaczka. Ledwo przejechaliśmy drugi kilometr, a już taki ładunek? Szczególnie ciekawy był moment przy atlasie, który był zaraz po workach. Wyjaśniłem przez chwilę piłce, która była całkowicie zakopana w ziemi, że musi poczekać, aż trochę odetchnę. Nadal nie wiem, czy trudniej było wyciągnąć piłkę z dołka, czy też nieść ją tam i z powrotem. Po wspinaczce nastąpił kolejny ciekawy moment. Po pokonaniu przeszkody ruszyłem dalej. Po jakimś czasie wydało mi się dziwne, że jestem tam jakoś sama, a przechodzący chłopcy tłumaczyli mi, że jechałam karnym kołem. Więc mimowolnie spróbowałem tej nowości wcześniej niż się spodziewałem. I dzięki chłopakom za nawrócenie mnie.

Po tym torze przeszkód przyszła część biegowa. Nie mogę też zapomnieć o całkiem przyzwoitej wspinaczce, która nas tu czekała. Wiele osób tutaj narzekało, że jest zbyt wymagający. Czy myślisz? Jestem więc ciekawa jak Wy w Koutach, tam Lipno będziecie wspominać ze łzą w oku. Myślałem gdzie indziej - żeby wskoczyć w śnieg, który jeszcze leży i trochę się ochłodzić. Dobra, nie ma co gadać, przejdźmy dalej.

Po wspinaczce naprawdę znalazłem się sam, czyli w nocy (było już ciemno, jak w worku) iz czołówką, która wprawdzie świeci, ale nic przez nią nie widać, mały problem. Przesyłam podziękowania budowniczym, którzy dodali elementy odblaskowe do taśm - naprawdę bardzo pomogło mi to odnaleźć się na torze!

Część biegową zakończyła perła tego wieczoru – ścieżka oświetlona koronami drzew. W tym momencie naprawdę doceniłem to, że wciąż jestem sam i mogłem cieszyć się kilkoma intymnymi chwilami na osobności z moim ukochanym zawrotem głowy. Zakop oczy w schodach i pedałuj! W drodze na dół jej ciało biegło, a głowa miała częściowo zawroty głowy, a częściowo cieszyła się tą absolutnie wyjątkową chwilą. Po prostu trening całego ciała! Ale teraz poważnie: to było, przynajmniej dla mnie, wspaniałe doświadczenie. Na oświetlony szlak normalnie nie da się dotrzeć nocą, nie mówiąc już o bieganiu.

Za wybiegiem między wierzchołkami drzew stał fotograf i zachęcał do pozowania. Zrozumiałam to po swojemu i demonstracyjnie roztrzaskałam sobie usta na jego oczach. Jakoś nie zarejestrowałem, że dolna część szlaku była mokra i dość śliska. Nieważne, poobijane kolana przyjęły kolejny cios. Wróciliśmy na stały grunt, więc to była przejażdżka! Chciałbym to mieć ponownie! ….naprawdę to powiedziałem???

Po tym nastąpił kolejny większy zestaw przeszkód, w którym utkwiła mi w głowie płyta, która prawdopodobnie była zalana betonem. Nawet nie wiedziałem, że jest tyle sposobów na ciągnięcie ładunku. Ani jeden nie zadziałał. Nie wiem, jak mi się to w końcu udało, ale myśl, że jutro znów na mnie czeka, przyprawiała mnie o gęsią skórkę.

Potem już tylko kilka przeszkód, zjazd na festiwal, kompletna ślepota od blasku paneli LED i meta. Vichy wydało właśnie mój ukochany Born Slippy Underworld, który dla mnie, jako miłośnika muzyki elektronicznej, zakończył wyścig o najlepsze, o czym mogłem marzyć. W sumie, wspaniałe doświadczenie! Po udanej Litovli poprzeczka wyścigu Night Sprint została podniesiona nieco wyżej! Jedynym mankamentem było: czy mamy po tym zasnąć?

Jest niedziela i ciąg dalszy Super wyścigu. Nie chcę. Ale ja naprawdę nie chcę. To znak, że będzie warto. Wręcz przeciwnie, jeśli nie mogę się doczekać, aby znaleźć się na torze, śmierdzi to kłopotami, więc podchodzę do tego spokojnie. Ponieważ już skomentowałem większość toru, skomentuję tylko pokrótce Super wyścig – przede wszystkim wielkie podziękowania dla organizatorów za to, jak o tym pomyśleli i za to, że udało im się zbudować bardzo oryginalny tor, który był w żaden sposób nie jest to tylko rozszerzona wersja toru Sprint. Pogoda działała niesamowicie dobrze i było to naprawdę kolejne wspaniałe doświadczenie. Nie połamałem już gęby na szlaku, cieszyłem się chwilą chwały przy rzucie oszczepem, gdzie raz się udało, a kiedy sumuję liczbę ścian, które wspiąłem się w weekend, żołądek wali mi jak młot stek.

Ostatnie metry wyścigu upłynęły w totalnie podniosłym nastroju, co było wprost proporcjonalne do porannego przygnębienia przed wyścigiem. Tak wyglądało Lipno 2023! Choć lokalizacja była już kilka razy testowana, ponownie przyniosła zupełnie nowe doznania, czyli coś, co sprawia, że ​​Spartaninem zachwycam się od prawie 10 lat. Z kolei za dwa miesiące spotkamy się w zupełnie nowej lokalizacji - na torze Masaryka (i jego okolicach) w Brnie. Naprawdę nie mogę się doczekać!

Będę tam!

Night Sprint

Jiří Novák - reporter wyścigu

Najnowsze wpisy

Wróć do wyścigu po porodzie
Czytaj więcej
Czy jesteś sportowcem zorientowanym na zadania, czy nastawionym na ego?
Czytaj więcej
Miloš Liška i jego 50. złoto w Grupie Wiekowej!
Czytaj więcej